środa, 21 maja 2014

Wywiad z Thomasem Ligottim cz. 3

Ostatnia już część wywiadu, tym razem tłumaczona przez mojego przyjaciela o większym talencie translatorskim niż ja o pseudonimie @mariusz nolife. Serdeczne podziękowania dla zacnego człowieka, a teraz czytajcie dalej ;).

"WFR: Czy istnieje dla Ciebie taki termin jak „zbyt weird”? Co to dla Ciebie znaczy, kiedy ktoś tak wyraża się o Twojej twórczości?

Ligotti: Kiedy ktoś mówi, że napisałem coś „zbyt weird”, rozumiem przez to, że nie spodobało im się to, co napisałem. Dlaczego ktoś, kto lubi weird fiction mógłby twierdzić, że historia jest zbyt dziwna? Robię co w mojej mocy, by moje opowiadania działały na dwóch poziomach. Na powierzchownym poziomie, chcę opowiedzieć dającą się lubić dziwną opowieść. Na głębszym poziomie, chcę pisać opowiadania, które są enigmatyczne w sposób, o jakim wcześniej wspomniałem. Przykładem, który podałem jest Serce oskarżycielem Poego. Inną historią tego twórcy, która działa na dwóch poziomach jest Zagłada domu Usherów. Po pierwszym czytaniu historia wydaje się być najsensowniejsza na świecie, ale im więcej się nad tym zastanawiasz, tym bardziej mówisz do siebie „o czym to do cholery jest?”. To pierwszy poziom, tak myślę, mógłby być uważany za „zbyt weird”. Ludzie pisali do mnie i pytali co dana część mojej twórczości znaczy. Najczęściej ma to związek z tym głębszym poziomem opowiadania. Czasem jednak dostrzegam, że mogłem napisać coś bardziej jasno czy na powierzchownym czy głębokim poziomie. Jednakże, wciąż możliwe jest napisanie hipnotycznie pociągającego powiadania, w którym zrozumienie przez czytelnika nie jest potrzebne, zarówno dosłowne, jak i symboliki w niej zawartej. Spójrzmy na Kafkę. Cały Bruno Schulz był pełen takich historii. Na przestrzeni ostatnich lat miałem to szczęście by zrewidować opowiadania z moich pierwszych trzech zbiorów. I choć wiele zmian było czysto technicznych czy stylistycznych, zmieniłem także część moich opowiadań by podkreślić ich sens w części bądź w całości. Pamiętam jak czytałem o tym jak T.E.D. Klein przerabiał swoją świetną nowelę „The Events at Poroth Farm” za każdym razem, gdy była dodrukowywana, czyli często. Ramsey Campbell powiedział to samo o korygowaniu całych zbiorów jego opowiadań, przynajmniej jego wczesnych zbiorów, gdy były dodrukowywane. No i oczywiście sprawa Henryego Jamesa, który przeredagował 35 woluminów do ostatecznej wersji swoich prac. Mówiąc o Henrym Jamesie, Jorge Luis Borges kiedyś napisał „Zwiedziłem literatury Wschodu i Zachodu; Mam połączoną encyklopedyczną antologię fantastycznej fikcji; Przetłumaczyłem Kafkę, Melvillea i Bloya; Nie widziałem dziwniejszej pracy od tej Henryego Jamesa.” Borges stawia tezę, że dziwność znajduje się w umyśle obserwatora. Kto inny, jeśli nie Borges powiedziałby, że nie zna bardziej niejasnych prac od dzieł Henryego Jamesa? Z drugiej strony, jeśli pomyślicie o „Turn of the Screw,” Jamesa, możecie zacząć powoli rozumieć co Borges miał na myśli. Według mnie, to niemożliwe by czytać to opowiadanie bez myślenia o tym, jak James jakoś spartaczył narrację w taki sposób, że od czasu do czasu jest publikowany od 1898 do dziś, a żaden czytelnik ani krytyk nie był w stanie stworzyć uniwersalnie wiarygodnej interpretacji tego dzieła. Przeanalizowałem i stworzyłem notatki każdej strony „Turn of the Scew” i odniosłem całkowitą porażkę. Myślę, że to mówi wszystko odnośnie historii, które niektórzy mogą uznawać za „zbyt weird”. Tak jest, dopóki nie zanurzymy się w fikcję Symbolistów, Futurystów, Surrealistów, albo któregokolwiek modernistycznego czy postmodernistycznego pisarza.

WFR: Który z utwórów fikcyjnych, które czytałeś, jest najdziwniejszy Twoim zdaniem? Dlaczego?

Ligotti: Najdziwniejsze opowieści, jakie kiedykolwiek czytałem znajdują się w zbiorze „Hollow Faces, Merciless Moons (1977)” napisane przez Williama Scotta Home. Proza jest tak rozbudowana i abstrakcyjna, jak ta Clarka Ashtona Smitha. Ponadto narracja u Homea jest zaskakująca, zbijająca z tropu, ledwie komunikatywna, trochę w stylu Roberta Aickmana. Przez jakiś czas myślałem, że Home albo jest początkującym pisarzem, albo wariatem. Dopóki nie znalazłem jego eseju w książce pamiątkowej poświęconej Lovecraftowi o nazwie „HPL”. Esej był przejrzysty i odkrywczy. Zapomniałem tytułu, ale zawarłem go w zbiorze krytyki Lovecrafta, kiedy pracowałem nad serią książek zwaną „Twentieth-Centry Literary
Criticism for Gale Research (teraz Gale Cenage)”. Jest w tomie 4 albo 22.

Weirdfictionreview.com: Czy możesz podać nam listę 5 pominiętych albo niedocenianych pisarzy weird, z każdej epoki, takich, dla których czytelnicy powinni znaleźć czas, by ich poznać?

Thomas Ligotti: A Kayak Full of Ghosts: Eskimo Tales, ed. Lawrence Millman (wiem, że tytuł książki raczej nie mówi potencjalnemu czytelnikowi, że to kompilacja naprawdę świetnych powieści weird, ale tak właśnie jest. Napisałem recenzję tej książki dla „The New York Review of Science Fiction.)

Garden, Ashes by Danilo Kis (Kis nazwał Bruno Schulza swoim “bogiem”, więc jeśli lubicie Schulza, powinniście zbadać niekonwencjonalne opowiadanie czołowego serbskiego pisarza.)

The Fashionable Tiger Jeana Ferry, w The Custom-House of Desire: A Half-Century of Surrealist Stories, ed. J.H.Mathews (powieść Ferryego jest przykładem crossoveru między surrealizmem a uncanny. Większość jego narracji jest opowiedziana w rzeczowy, raczej banalny styl prozy, który charakteryzuje obce prace weird.)

The Colonel’s Photograph napisane przez Eugene Ionesco w The Colonel’s Photograph, and Other Stories (The Colonel’s Photograph – opowiedziany w rzeczowy, raczej banalnym stylu prozy – jest połączony w swoim cudactwie z wszystkimi wydarzeniami z The Killer Ionesco, kluczowego sztuki teatru absurdu. Obywa dzieła oddają uczucie, które można nazwać ‘dream terror’, w niewytłumaczalnym sensie dziwnej obecności bądź okoliczności. W swoim życiu Ionesco był cierpiącym indywidualistą, który czuł, że ludzkie istnienie to nic poza alienacją, strachem i ogólną udręką.)

Sonata Belzebuba Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkiewicz pisał filozoficzne opowiadania i sztuki. Jest najbardziej znany za te ostatnie, a każda z jego sztuk zawiera dziwaczny zestaw bohaterów, którzy wspólnie wyrażają koszmarne wizje demoniczne i nihilistyczne.)

The Magician’s Garden, and Other Stories (opublikowane także jako Opium, and Other Stories) autorstwa Geza Csath (pośród innych jego dokonań, Csath pisał krótkie opowiadania i był psychiatrą. Jego historie często zawierały podobny mix okrutnie opętanych bohaterów i chorobliwą atmosferę wspólną z opowieściami Edgara Allana Poe. Csath był uzależniony od morfiny, opium i sexu. Popełnił samobójstwo przez połknięcie trucizny niedługo po tym jak zastrzelił swoją żonę.)."

4 komentarze:

  1. Intrygujące są te odpowiedzi,przemyślenia i poglądy Mistrza,zmuszają do refleksji a przede wszystkim cieszą każdego Polaka. Świadomość,że tak często pozytywnie się On wypowiada o Schulzu i Witkacym,że wciąż ma ich w Swej życzliwej pamięci jest doprawdy niesamowita dla Polaka i pozostaje mieć nadzieję,że przyczyni się to do zainteresowania młodych czytelników twórczością tych pisarzy kojarzonych głównie ze szkolnymi kolektorami,zwłaszcza Schulz,jeden z ulubionych pisarzy Ligottiego.old weirdman

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli dobrze pamiętam, kiedyś również wspominał o swojej fascynacji Grabińskim. Miło jest usłyszeć nazwiska polskich pisarzy w ustach Ligottiego, może jeszcze kiedyś Truchanowski, dołączy do tego grona ;). Interesujące jest jak bardzo weird fiction jest pojemny pojęciem, które jest w stanie pomieścić w sobie twórczość Schulza, Witkacego, Lovecrafta, Kafki, Machena i innych wielkich, tak bardzo od siebie różnych pisarzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ma Pan całkowitą rację. To niesamowite ale tak właśnie jest. Nasuwa się wniosek,że ten gatunek literacki przyciąga i pociąga nawet największych pisarzy świata,którzy tworzą utwory w tej konwencji stale lub jako pewna część swej twórczości,ta najbardziej fantastyczna i niepokojąca,np. polecam Panu opowiadanie Antoniego Czechowa "Czarny mnich"-to jedno z moich ulubionych weird fiction tales. old weirdman.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że jeszcze nie czytałem "Czarnego Mnicha". Aktualnie jestem w trakcie lektury "Frankensteina" i kilku innych książek, ale z przyjemnością zapoznam się z opowiadaniem, o którym Pan mówi, jak tylko znajdę chwilę ;).

    Pozdrawiam
    W. P.

    OdpowiedzUsuń