Wyobraźmy sobie
małe miasto położone gdzieś „...w
odległych przestrzeniach, poza zasięgiem doraźnych zainteresowań
i potrzeb, pomiędzy ogromem lasów, bezmiarem bezdrożnych równin,
pomiędzy szarą ziemią a nijakim niebem, które jest takie jak
wszędzie.” Wyobraźmy sobie osobę
o twarzy bez większego wyrazu, o skórze cienkiej jak papier, sunącą
ospale przez ulice takiego miasta. Z pewnością widząc tą
marionetkową postać przeszlibyśmy obok niej obojętnie. Wojciech
Gunia zachęca nas abyśmy przystanęli i wysłuchali historii tego
człowieka.
O autorze
wiadomo niewiele. Urodził się w 1983 roku w Nowym Sączu, jest
absolwentem Wydziału Polonistyki UJ, zadebiutował opowiadaniem
Wojna w
antologii Po drugiej stronie-
weird fiction po polsku wydawnictwa
Agharta. Został dostrzeżony przez serwis Carpe
Noctem,
na którym opublikowano jego opowiadanie Bardzo
długa była tylko ciemność.
Twórca bloga o nazwie Labirynt
z liści
gdzie oswoił nas z twórczością Thomasa Ligottiego i przypomniał
nam o Kazimierzu Truchanowskim, czy Robercie W. Chambersie. W
przyszłym tygodniu ukazuje się zbiór jego trzynastu opowiadań pt.
Powrót.
Gunia
konstruuje światy pełne zimnego pesymizmu i miasta nabrzmiałe
tajemnicą. Są to miejsca tuż za rogiem naszych domów, a
jednocześnie na żadnej z ulic. Podobne do schulzowskiej Ulicy
krokodyli mikroświaty,
pomijane przez miejscowych i turystów, o własnym dusznym klimacie.
Pisarz wycina je z większej całości i obrabia pod lupą zachowania
jej mieszkańców.
W
niektórych opowiadaniach wyraźnie widoczne jest poczucie utraty
kontaktu z rzeczywistością w kafkowskim starciu jednostki z
instytucją. Bezradność jego bohaterów nie wynika z
nieświadomości, ale z konformistycznego poddania się tej
autorytarnej machinie. Autor opowiada nam o tym, jak bardzo jesteśmy
bezsilni w oczach tworów, które sami stworzyliśmy.
Tematem
wybijającym się w zbiorze jest motyw eskapizmu. Ucieczka w jego
opowiadaniach przybiera charakter pozorny niezależnie od tego, czy
jest ona rozumiana dosłownie, czy też nie. Dowiadujemy się, że
nie jesteśmy w stanie uchronić się przed cieniem utkanym z
powinności..
Najbardziej
intymny charakter książki mają krótkie opowiadania. Są one
kartami, na których Gunia odmalowuje pejzaże z emocji godne
twórczości Ligottiego. Z reguły są one pozbawione wyraźnej
fabuły, po to abyśmy poświęcili się deliberacjom bohatera,
dzięki czemu mamy wrażenie, że siedzi tuż obok nas.
Podczas
jednej z rozmów korespondencyjnych, jakie miałem przyjemność
prowadzić z autorem, dowiedziałem się czym dla niego jest weird?
„...dla mnie
wyznacznikiem weird fiction jest przede wszystkim niesamowitość,
ale w wydaniu Jentschowskim. Czyli takie przemieszczenia w obrębie
rzeczywistości, które powodują dysonans poznawczy i w jego efekcie
niepokój. Weird nie oznacza dla mnie wcale jakiejś odnogi
literatury grozy z wątkami nadprzyrodzonymi - raczej te teksty,
które odwołują się do mechaniki marzenia sennego/koszmaru lub
wykorzystując figury groteskowe i symboliczne, zarzucają tradycyjne
związki przyczynowo-skutkowe. Dlatego Schulz i Kafka są dla mnie
bardziej "weird" niż np. część kanonicznych tekstów
Lovecrafta z obrębu mitologii C., choć oczywiście przykładanie
miary gatunków do takich gigantów jest dość śliskie.”
Gunia
jest pisarzem sennej codzienności lub zwyczajnej niezwykłości. To,
co normalne i proste, nabiera w jego utworach mglistej tajemniczości,
która nie pozwala nam pozostać obojętnymi.